W telegraficznym skrócie: nasza dzielna wolontariuszka Ewa uratowała 4-5tygodniową koteczkę spod maski auta (Mazdy), pojechała z nią na oględziny do Gabinet weterynaryjny “GARO”” – kotka dostała krople na robale i została w naszym awaryjnym DT, z którego szybko się przeprowadziła do domu stałego. Możemy napisać, że szczęściara z niej 🙂

 

 

 

 

 

A kto chce poznać jak to wszystko wyglądało, może przeczytać poniżej.

Dla naszej wolontariuszki to miał być spokojny, sobotni poranek. Musiała załatwić tylko jedną szybką sprawę w Galerii Katowickiej, jednak siła wyższa miała dla niej inne plany. Parkując samochód na parkingu podziemnym zauważyła kociaka pod samochodem na przeciwko. Niestety zanim wysiadła kociaka już pod autem nie było…był w aucie! Dokładniej w silniku drąc się wniebogłosy. Wybrał sobie bardzo niefortunne miejsce na kryjówkę. Niestety kociak był tak przestraszony, że próby skuszenia go na jedzenie spełzły na niczym gdyż uciekał przy próbie wyciągnięcia do niego ręki. Udało się jej ściągnąć dzięki uprzejmości pracowników, właściciela samochodu. Otwarcie maski nic nie dało bo kocie znajdowało się niżej. Odpalenie samochodu i próba odjechania nim niestety nie sprawiła, że kociak postanowił wyjść a bardziej chyba miał zamiar zafundować sobie kocią wersję “300 mil do nieba” ale skończyło by się to nie w Szwecji a za tęczowym mostem. Sytuacja stała się bardzo nieciekawa gdy maluszek traktując Ewe jako zagrożenie postanowił, że wyjdzie spod silnika ale zaczął się przemieszczać pod inne auta wchodząc po kolei do silnika każdego z nich. Nasza wolontariuszka nie chcąc go stracić z oczu czołgała się pomiędzy samochodami ku zdziwieniu ludzi, którzy przyjechali na zakupy. Kilka osób chciało jej pomóc myśląc, że ma jakiś atak. Po 2 godzinach czołgania się i leżenia na ziemii, brudna, zmęczona, spocona i zrezygnowana zagoniła kociaka pod auto w którym siedział na początku. Właściciel Mazdy – miły, młody chłopak, był chętny do współpracy i wiedziała, że nie odjedzie z kotem w środku. Przełom nastąpił w momencie gdy zaczęła tracić nadzieję. Kotek postanowił skusić się jeszcze raz na jedzenie. Nasza wolontariuszka wiedząc, że każdy ruch go odstraszy leżała na ziemii z ręką przy jedzeniu. Ten pomysł okazał się zbawienny i szybkim ruchem złapała kociaka. Kotka – bo to dziewczynka, jest już po wizycie u weterynarza. Została odpchlona i odrobaczona. Otrzymała imię Mazda od marki samochodu w którym postanowiła znaleźć sobie schronienie.