Boluś umarł 😰
Był z nami 2 lata, ale znaliśmy go o wiele dłużej. Był kotem wolno żyjącym. Razem z Zochą mieszkał w pustostanie w centrum miasta. Koty cały czas trzymały się razem i dodawały sobie otuchy w trudnych realiach życia miejskiego. Boluś i Zocha, zostały już dawno przez nas wykastrowane. Systematycznie dokarmiane przez karmicielkę jakoś sobie radziły. Niestety przyszedł moment, kiedy ich dom został przeznaczony do rozbiórki. Jedyne miejsce, w którym mogły się bezpiecznie schronić. Długo zastanawialiśmy się co zrobić z nim, jak im pomóc i zapewnić bezpieczeństwo. Nikt nie chciał im pomóc, a termin rozbiórki był coraz bliżej. Bardzo baliśmy się, że kotom coś się stanie i nie chcieiliśmy, żeby po takim czasie wspólnego życia, ktoś tę parę rozdzielił…bo nie rozdziela się przyjaciół. I tak trafiły do naszego Kocięstwa. Miziakami nigdy nie były, ale na kociarni świetnie się odnalazły i doceniły ciepły kącik i zawsze pełne miseczki.
Ostatni czas dla Bolusia był jednak ciężki. Na jego szyi urósł guz. Ciężko mu sie oddychało i był bardzo blady. Pomimo tego, że Boluś miał chore serduszko, zdecydowaliśmy sie na operację. Operacja sie udała, Boluś sie wybudził, rana zaczęła się ładnie goić, zaczął jeść z apetytem…i nagle po miesiącu wszystkie objawy wróciły 😰 Badanie pokazało, że jest nowy guz. Została zaatakowana tarczyca. Guz uciskał tchawicę i naczynia krwionośne. Razem z lekarzami podjęliśmy decyzję o eutanazji 😰
Bolusiu, tak strasznie nam przykro 😰

Ogromne podziękowania dla Magdaleny, która opiekowała się Bolusiem wirtualnie.